Kategorie
strumienie

otwarcie

Całkowite otwarcie na morze doznań. Dźwięki delikatnie przenikają ciało. Radość, radość owija się wokół ciepłym, miękkim szalem. Jestem. Wpatrzony w życie, zawieszony w środku wszechświata istnienia. Powoli rozpadam się na poszczególne zmysły. Umysł otwiera się jak kwiat lotosu pod wpływem delikatnych promieni widzenia. Czucia, miłości do wszystkiego w Teraz. Każdego mikroskopijnego doznania. Świat fenomenów, bezpośrednich dotknięć rzeczywistości staje się jedynym znanym i możliwym bytem. Jestem świadkiem. Świadkiem przekształcania się struktury życia. Świadkiem ciągłej zmiany, ciągłej śmierci doznań. Jestem, choć ta pewność bycia powoli topnieje, a spod śniegu ego wyrastają dusze. Dusze kwiatów, trawy, ścian i okien domów. Dusze dźwięków i ucisków w ciele. Dusze myśli, wspomnień, dusze niepokojów. Wszystkie tańczą i skaczą w słońcu świadomości. Dziwnie podobne do siebie, tożsame, jakby były siostrami, dziećmi jednej matki. Uśmiechają się do mnie. Swobodnie, wesoło. W jakimkolwiek  kierunku nie pójdzie uwaga, świat rozpada się na te delikatne dusze. Maleńkie istotki pełne witalności. Życia. Dźwięk zza domu, dźwięk rzeki. Ciągle towarzyszy słońcu świadomości. Jak łatwo się staje elementem ciszy. Czymś co istnieje jedynie gdy znika. Cisza po śmierci, jest tak samo żywa, jak życie które odeszło przed chwilą. Ze świata doznań. Jestem. Przyjemna sensacja obejmuje ciało które się stało dziwnie nierealne. Stworzone z drobnych rozbłysków doświadczeń. Cisza. Gdzieś na krawędzi światła i ciemności, tam gdzie umysł ulokował siebie, rodzi się cisza, cisza pośród wrażeń. Otworzyć się i pisać, pozwolić drzewom rosnąć. Wystrzałom energii, rozbłyskom kreacji. Bez celu tworzyć i owijać słowem, co żyje co ciągle się przez nie wyraża. Malować płótna radością istnienia. Pozwalać chmurom doznań zbierać się i skraplać. W miliony znaczeń i w tysiące wzorów, które jak klucze otwierają umysł. Na siebie, życie, to co zawsze było. Tańczyło w deszczu i śmiało się w słońcu. Tak delikatne, tak ciche, płochliwe, że twardość myśli to często przesłania. Życie.

Kategorie
strumienie

istnienie

Parcie… Twórcza energia pcha umysł do przodu. Zmusza do działania. Brak kreacji oznacza napięcie. Brak kreacji wydaje się generować dziwne, mocne napięcie wewnątrz systemu. Ale skąd, czym jest ono uwarunkowane. Wpisanie się w jakikolwiek schemat rodzi natychmiastowy ból. Zamknięcie w formie, zamknięcie w systemie jest jak zamknięcie w klatce. W bezpiecznym miejscu, bez ryzyka, ale również bez nadziei. Dźwięk trąbki na chwile zostaje przerwany, chwila ulgi pojawia się w umyśle. Jak pisać, co pisać, czy jestem gotowy, czy to dobra droga. Z jednej strony wydaje się, że tak, jednak z drugiej umysł mówi, że wciąż jest cierpienie, że ciągle nie wyszedłeś, że ciągle jesteś w czyśćcu. Doznania z ciała. Forma i brak formy równocześnie. Ukłucie muszki na lewej powiece. Zęby ściśnięte nadmiarem kofeiny. Dzianie się. Rzeczywistość w ciszy tworzy się na nowo. W każdym ułamku i w każdej sekundzie. Wydaje się trwała, niezmienna, olbrzymia. Lecz kiedy się jej przyjrzeć z bliska, rozpada się na części. Każdy dźwięk ma swoją osobowość. Każdy liść staje się odrębnym bytem. Doznania z ciała, pieczenie ukłucia. Odrębne, małe, wesołe istnienia. Nawet te słowa, te różne litery, klawisze i ekran, wszystko dookoła obdarzone jest dziwnym rodzajem osobowości. Stopa przede mną jest odrębnym bytem. Głos w głowie podobnie. Działanie i nie działanie stają się bytami o podobnej, czy nawet tej samej substancji. Jakakolwiek forma opisu, jakiekolwiek słowo, natychmiast zostaje zredukowane do tego wspólnego całemu światu mikroskopijnych doświadczeń poczucia, odczucia życia, dziwnej witalności, niezależności. Świat dookoła stał się dziwnie żywy, wypełnił się czymś w rodzaju osobowości. Każda forma, każde doznanie, każde słowo wyszeptane w umyśle jest odrębnym bytem. Wlewam szklankę wody w pusta przestrzeń, która kiedyś stanowiła głowę. Umysł, czymkolwiek jest i gdziekolwiek się znajduje, próbuje widzieć więcej, zobaczyć coś poza. To rodzi napięcie. I odbiera życie. Lecz ciągle jeszcze niezadowolenie czy brak przyzwolenia na niektóre z bytów. Wszystko nabrało jednakowej cechy. Choć z drugiej strony zachowuje zróżnicowanie. Zróżnicowanie i jedność. Zróżnicowanie, odrębność wydaje się być mniej istotna, choć z drugiej strony wciąż jest dominująca. Określająca. Czuję się trochę jakbym patrzył, czy doświadczał poszczególnych mentalnych pikseli z których zrobiony jest ekran istnienia. Te piksele, te diody są żywe, są żywymi bytami. To na nich rysuje się obraz znaczenia, obraz zależności, obraz zmiany. To nie tyle diody nawet, nie tyle forma substancji, co raczej zasada, funkcja, ale funkcja żywa. struktura perceptu. Nagi król perceptu bez szat znaczenia.

Żywa tkanka stworzenia. Sieć mentalnych stanów. Kwiat zrozumienia powoli się otwiera.. Nawet niewiedza czy niezrozumienie wydaje się być elementem tkanki. Posiadać swoja własną osobowość… Sam akt patrzenia, sam akt eksploracji jest obdarzony podobna substancją. ta gra znaczeniem wydaje się tracić sens powoli. każdy z elementów świata wydaje się doświadczać siebie. milczący umysł przenika istnienie.  nawet cisza bez myśli obdarzona jest osobowością. uwaga, ukierunkowanie uwagi rodzi osobowość mnie, osobowość obserwatora. umysł, czy też proces, cały czas traktuje ten jeden z wielu perceptów jako centrum, jako doświadczającego. jako środek doświadczenia. choć ten środek jako taki wydaje się być jedynie relacją, innym konceptem, znaczeniem nałożonym na zbiór drobniejszych znaczeń. duże i małe również są jedynie znaczeniami, mentalnymi odczuciami. nagle w umyśle pojawiło się pytanie. czy to rozdzielenie na obiekt i podmiot, na tam i tu jest prawdziwe? czy nie jest to tylko jeden z wielu innych mentalnych odczuć. co jest najbliższe łączące każde doświadczenie? bycie. to że jest. to że istnieje.to że się przejawia. cały czas jest istnienie. ja czy, nie ja, istnienie się dzieje. trwanie. obecność. Presence.

Kategorie
strumienie

napięcie

Napięcie psychiczne. Odczuwalne na każdym z poziomów. Napięcie za gałkami ocznymi. Przekształcające się w płacz. Ściskające szczęki. Chwytające za gardło. Rozgoryczenie, rozczarowanie. Dary natury nie są takie jakimi miały być. Kawa nie smakuje, nie działa jak powinna. Jest za ciepło, za duszno. Strach, obawa. Obawa przed samotnością. Przed falami smutku zalewającymi umysł, w miejscach, w sytuacjach bez wyjścia, bez możliwości zmiany, transformacji. Umysł nie chce akceptować, nie chce się poddawać. Oczekuje określonych, przyjemnych stanów. Chce ekspansji, rozrostu. Nie chce być świadomy ściągnięcia, zamknięcia.  Smutku…

Jestem, jestem intelektualnie rozpoznając, że to tylko jeden z miriadów stanów. Jedna z wielu przemijających faz. Jednak wierzę. Wierzę w każdą myśl, każde ukłucie niezadowolenia, każdą falę samotności…

Kategorie
strumienie

czas i skala wartości

Czas i skala wartości. Te dwa pojęcia są nierozłączne. Jesteśmy istotami trwającymi w czasie. Dla nas, czyli dla stworzeń które trwają, jedyną prawdziwą wartość mają te cechy i zdarzenia, które nas w tym trwaniu utwierdzają. Zapominamy, że w każdym momencie istnienia rodzi się nieskończenie wiele bytów, które natychmiast umierają. Umierają, czyli przestają trwać, lub też trwają przez okres tak krótki, że dla nas, z naszego punktu widzenia nieistotny. Zapominamy, że sami jesteśmy tego typu bytem kiedy porównamy długość naszego istnienia do długości życia planety, gwiazdy, galaktyki, wszechświata. Kiedy zdajemy sobie z tego sprawę cierpimy. Cierpimy porównując nasze życie z długością życia motyla, gdyż nie potrafimy zrozumieć celu jego istnienia, istnienia nietrwałego czyli bezwartościowego. Cierpimy porównując długość naszego życia z długością życia planety. Cierpimy gdyż dostrzegamy brak wartości naszego własnego istnienia. Istnienia nietrwałego czyli bezwartościowego. Tak więc zazwyczaj zapominamy o tych faktach, bo dla nas wartością jest trwanie. Trwanie określonych relacji z innymi istotami, trwanie określonego stanu psychicznego i fizycznego. Trwanie określonego wyobrażenia określonej sytuacji. W kontakcie z pięknem staramy się je za wszelką cenę utrwalić. Widząc zachód słońca, wyciągamy aparat i staramy się go zatrzymać, schować do kieszeni. I zawsze nam się wymyka. Za każdym razem gdy wywołujemy fotografie czujemy rozczarowanie. Bo nie widzimy zachodu, a jedynie w różnym stopniu prześwietlony kawałek światłoczułego materiału. Potrzeba trwania wiąże się z potrzebą fragmentacji życia, uogólniania zdarzeń i szukania podobieństw między nimi. Wynajdywanie ….

Jesteśmy bytami które cechuje ciekawa własność trwania w czasie. Znajdowaliśmy się w punkcie A na osi czasu, przeszliśmy  przez punkt B tej osi i w końcu znaleźliśmy się w kolejnym teraz, czyli w punkcie C. Wszystko, co przestało istnieć w punkcie B nie istnieje w punkcie C. Wszystko co nie przestało istnieć w punkcie B istnieje w punkcie C. I tym wszystkim jesteśmy my. 

Jesteśmy wynikiem interakcji. Nie istniejemy jako odrębne byty. Jesteśmy wzajemnie powiązani na każdym z możliwych poziomów. Oddziałujemy z innymi i ze środowiskiem. Każda nasza myśl jest wynikiem tych interakcji, każdy ruch, każda czynność. Lubimy o sobie myśleć jako o odrębnych  jednostkach. Zapominamy ze nawet nasze ciała przechodzą ciągłą metamorfozę, na każdym poziomie. Komórki odradzają się i umierają. Za każdym razem są to jednak odrębne byty. Wyznaczyliśmy swoje granice na zewnętrznej powierzchni skóry. Skóry, która każdego dnia jest innym tworem. 

Zapominamy o podstawowym fakcie. Istnieją tylko zdarzenia: skutki będące przyczyną kolejnych skutków. Jesteśmy skutkiem przyczyny leżącej w przeszłości i przyczyną skutku leżącego w przyszłości. Jednak przeszłość możemy poznawać jedynie poprzez teraźniejszość, czyli skutek przeszłości. W rzeczywistości nie trwamy w czasie, tylko uświadamiamy sobie siebie, jako kolejne skutki przeszłych zdarzeń. Skutek stanowiący przyczynę kolejnego skutku, stanowiącego kolejną przyczynę itd.

2008 Perth

Kategorie
strumienie

uogólnienie

Dzień kolejny, teraz już w nowym roku. Niesamowite jak czas przepływa i jak za każdym razem znajduję siebie samego w tym samym miejscu. Ta sama świadomość, to samo poczucie otaczającego świata…. więcej wspomnień, chociaż? Nie czuję większej ilości wspomnień i nie czuję się bardziej doświadczony niż byłem np 10 lat temu. Nawet w lustrze nie zauważam jakichś poważniejszych zmian, no chyba że porównam swoją twarz do tej sprzed kilku lat…. jednak wszystkie zmiany zachodzą bardzo delikatnie, powoli, niezauważalnie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że ja, że my jesteśmy skoncentrowani na czymś o wiele bardziej odległym niż obserwacja powolnych zmian zachodzących w naszym świecie, organizmach i psychice. Zapominamy, że jesteśmy nieskończenie złożonym procesem, że jesteśmy częścią nieskończenie bardziej złożonego procesu, w którym zmiana oznacza życie. Uprościliśmy nasze życie do paru symboli, które poprzez uogólnienie dają nam wrażenie, czy też poczucie stałości. Jednym z takich symboli jest człowiek. Co to znaczy człowiek???? Nieskończenie złożony proces przechodzenia od zapłodnionej komórki jajowej do rozkładającego się ciała???? Istota która przechodzi przez tak wiele skomplikowanych stanów, która wchodzi w niesamowicie wiele relacji ze światem, która sama w sobie stanowi wynik i przyczynę tych relacji…. która żyje na krawędzi czasu, istnienia, doświadcza siebie i wydziela z otaczającej ją rzeczywistości…. a my sprowadziliśmy ją do jednej barwy, którą nazywamy człowiekiem. Tak działa nasza psychika, tak my odnajdujemy się w otaczającym nas świecie, tak my odnajdujemy siebie w nas samych. Za pomocą symboli słownych i co dalej idzie, emocjonalnych którymi opisujemy świat wewnętrzny i zewnętrzny…. jeżeli będę patrzył na ten nieskończenie twórczy, nowy, świeży proces jakim jest życie i opatrzę go symbolem „życie” wtedy….. wtedy jedyną zmianą jaką dostrzegę będzie śmierć! Na dobrą sprawę nawet i tej nie będę widział ze względu na fakt, że ja to życie;) Oczywiście my widzimy więcej…. widzimy młodość i starość, zdrowie i chorobę, piękno i brzydotę….. jednak to wszystko to niedoskonałe przybliżenia, hasła, słowa, symbole, emocje na bardzo ogólnym poziomie, które brane jako ostateczne zabijają percepcję, zabijają postrzeganie, zabijają życie….

Czasami zdaję sobie sprawę, potrafię wyraźnie, dość wyraźnie poczuć, że wszystko co mnie otacza jest emocją, jest uczuciem. Uczuciem jest klawiatura, kolory, kurz, ale co ważniejsze uczuciem jest przestrzeń, uczuciem jest chmura, światło, uczuciem jest całe moje ciało, uczuciem, emocją jestem ja. Uczuciem jest zmęczenie, zawężenie widzenia do bardzo ogólnego poziomu. Uczuciem jest brak wglądu lub sam wygląd. uczuciem jest to, co przepływa teraz przez moje ciało, dziwny smutek i rozczarowanie, obawa że to co zobaczyłem jest powtarzalne, nieodkrywcze, że stanowi jedynie wołanie o pomoc mojego nieszczęśliwego umysłu. 

Siedzę, obserwuję stany emocjonalne przepływające przeze mnie, kątem oka dostrzegam otaczający świat, słyszę dźwięki przejeżdżających samochodów, przez głowę przepływają wspomnienia odbytych rozmów, wydarzeń. Czym jestem teraz? Klawiatura wydaje mi się niesamowicie znajoma, stanowi część mnie, część mojego życia, to samo z pokojem w którym teraz siedzę. Bongosy, myszka, słownik, pianka, przewieszona przez oparcie krzesła, nieładny budynek naprzeciwko, smutne drzewo…. wszystko to jest częścią mnie, jest znajome… nawet najbardziej nieznajoma istota, sytuacja w jakiej się znaleźć mogę, zawsze jest, co paradoksalne, znajoma. Nieznajome osoby otaczające mnie w pociągu, niesamowity księżyc oświetlający ocean, nocne niebo rozkwitające ciężkimi gwiazdami, cichy i piękny rekin wielorybi, wszystko to z jednej strony nowe i egzotyczne z drugiej zaś znajome od samego początku, pierwszego kontaktu z nimi….

Mój świat, świat w którym żyje jest jak sen… zmienia się w zależności od nastroju w jakim się znajduję. Jeżeli odczuwam szczęście nawet ohydne bloki na kopernika śmieją się i ukazują piękne strony. Jeżeli jestem smutny nawet przepiękny turkusowy ocean oddala się ode mnie i staje się chłodny i niedostępny…. od czego zależą te zmiany, od czego zależą moje emocjonalne stany? Wydaje mi się, że przede wszystkim od stanu i czystości mojego umysłu. Jeżeli zalewam go alkoholem, narkotykami i czymkolwiek jeszcze wtedy staje się niewrażliwy, zamknięty, zmęczony. Wtedy na swoje własne życzenie schodzę do piekła, piekła w którym się duszę, piekła w którym staje się zły i niewrażliwy…. Jeżeli umysł jest świeży i wypoczęty, wtedy staje się ostry, potrafi dostrzec życie, to w jaki sposób ono się rodzi i zmienia… wtedy wstępuje do raju, chłodnego, radosnego czystego życia, w którym zmiana stanowi główną wartość, w którym ja znajduje się na samej krawędzi tworzącego się czasu. W którym pamięć traci swoją wartość, a nawet staje się ciężarem, kurzem który należy wymieść bo wzniecony dusi…..

Teraz jestem pośrodku…. 

A propos ciężkiego stanu…. podobne działanie jak wszelkiego rodzaju używki ma stres i przeciążenie umysłu sprawami codziennymi, walka o przetrwanie zdobycie i utrzymanie określonej pozycji społecznej, realizacja siebie, osiągnięcie nowych rozkoszy i zabezpieczenie…. wszystko to odwraca nasza uwagę od zewnątrz i kieruje ją do wewnątrz. Nasze życie odrywa się od tej naszej części która jest naprawdę twórcza i zmienna, która jest otaczającym światem i kieruje się do powtarzalnej opartej na marzeniach i wspomnieniach wewnętrzności… na własne życzenie, ze strachu lub zdeprawowania kierujemy uwagę na ciemne, lepkie, ograniczone, malutkie piekło i zapominamy, że światło to wszystko co nas otacza i czym nie jesteśmy:)))

To niesamowite. Piekło to my, to nasze ja, to nasze ego. Piekło to wytwór nas samych i sami się na nie skazujemy. Nikt inny nie dokonuje za nas wyboru. to my, to ja i ty decydujemy się na zamknięcie w tym smutnym, nieszczęśliwym i wyniszczającym stanie…

Haha! Najbardziej szatańska sprawka naszych umysłów to podział na mnie i innych, to podział na mnie i świat zewnętrzny!!! To jest szatan!!!!! To niesamowicie sprytne. Wtedy włącza się cały biologiczny mechanizm samozachowawczy i mówi

WALCZ!!!!! WALCZ ZE ŚWIATEM BO ON JEST INNY, BO ON STANOWI ZAGROŻENIE !!!!! WALCZ!

I zaczynamy walczyć i odgradzać się od tego świata jeszcze bardziej, odgradzamy się od osób które kochamy, od ziemi która nas żywi, od światła, wody, roślin i zwierząt. Nasz kontakt ze światem ogranicza się do wykorzystywania, do CZERPANIA KORZYŚCI!!!! Co najbardziej niesamowite odgradzamy się od naszych ciał nawet OD WŁASNYCH ORGANIZMÓW !!!!! Co za szaleństwo!!! Nie możemy zdobyć nad nimi kontroli, nie rozumiemy ich, więc odgradzamy się nawet od nich!!! Tak ONE NALEŻĄ DO ŚWIATA ZEWNĘTRZNEGO, ŚWIAT ZEWNĘTRZNY NIE JEST NAMI, NIE DAJE SIĘ KONTROLOWAĆ ZE WZGLĘDU NA JEGO ZMIENNOŚĆ TAK WIĘC NASZE ORGANIZMY NIE SĄ NAMI RÓWNIEŻ, SĄ WROGIEM, CZYMŚ Z CZYM NALEŻY WALCZYĆ!!!! OBAWIAĆ SIĘ..!!!!! OCZYWIŚCIE WYKORZYSTAĆ BO SĄ NASZE ALE NIE SĄ NAMI!!!!! HAHAHA co za szaleństwo CO ZA SZALEŃSTWO!

SZALEŃSTWO!

Tak, jest to naprawdę proste i niesamowite zarazem…. patrzę na mnie samego i na innych ludzi, na całą tą nieszczęśliwą ludzkość i nie mogę uwierzyć w to co widzę. Z mózgiem wypranym i poważnie nadżartym poprzez niehigieniczny tryb życia, cały czas nie potrafię uwierzyć, że udało, co za bzdura nie udało, że widzę to dopiero teraz. Doskonale wyraźnie. Doskonale gładko. Jest to prawda, jest to rzeczywistość i wszystko to wynika z prostego podziału, czy też raczej ze smutnej potrzeby zatrzymania czasu, zatrzymania zmiany. I tak, udało się. Zatrzymaliśmy zmianę. I my jesteśmy właśnie tą zatrzymaną zmianą, z naszą pamięcią, z naszym nieszczęśliwym, samotnym, oderwanym od wszystkiego ego. Z jego wierzeniami, nadziejami, wspomnieniami i smutkiem. Z jego ślepotą. I całkowitym brakiem inteligencji….

perth 2007-01-02